O czego to wszystko się zaczęło?
Uwaga – wpis bardzo osobisty
Już jako mała dziewczynka uwielbiałam bawić się w „śluby”. Ale jak to w życiu bywa, swoje marzenia odkładamy na później.
Moja codzienność wyglądała tak: od poniedziałku do piątku praca w korporacji (dojazd w jedną stronę do Wrocławia około 70 km – zdecydowałam się na pociągi, choć w temperaturach dochodzących do -30 stopni trakcje w połowie drogi zamarzały i trzeba było po torach iść pieszo do najbliższej stacji…). W weekendy zajęcia na uczelni w Poznaniu, ponieważ robiłam doktorat. W domu malutkie dzieci (rok różnicy – mega wyzwanie), a na głowie dodatkowo budowa domu. Najczęściej po pracy zabieraliśmy dzieci na budowę, abyśmy mogli sami porobić tyle, ile się da. Wracaliśmy do domu, gdy one już spały. A ja wtedy siadałam do pisania pracy doktorskiej – przerywanej średnio co pół godziny, ponieważ dzieci na zmianę wstawały (do dziś czasami nadal wstają) w nocy. O 5 rano pobudka i do pracy. W weekendy pobudka o 3 rano (w nocy?). Mąż pracujący na zmiany był często nieobecny. Jak długo można było tak żyć? Oj długo…
Dzieci w końcu trochę podrosły, potrafią się nawet same bawić przez jakieś pół godziny 😉 Dom wybudowaliśmy, choć roboty przy nim jest co nie miara. Doktorat obroniony – więc w końcu weekendy mamy dla siebie. I przyszła chwila zastanowienia… Czy robię w życiu to, co kocham? Czy przy tym pomagam ludziom? Czy sprawiam innym radość? Co jest moim przeznaczeniem?
Fot. Małe Szare Studio
Lubiłam swoją pracę w korporacji oraz ludzi, z którymi pracowałam – po 11 latach stali się dla mnie bliscy jak rodzina. Jednak czułam, że ta praca nie jest moim przeznaczeniem.
Przeanalizowałam wszystkie rzeczy, które robiłam w życiu prywatnym i zawodowym, aby zrozumieć, co tak naprawdę kocham robić.
Odpowiedź mogła być tylko jedna – kocham organizować piękne przyjęcia.
Fot. Estera Matras Photography
W pracy zawodowej do moich obowiązków należało m.in. organizowanie różnego rodzaju konferencji, szkoleń, spotkań biznesowych, wyjazdów integracyjnych – i ta część pracy sprawiała mi najwięcej radości. Przy organizacji własnego ślubu czułam się jak ryba w wodzie – a ogrom spraw do załatwienia był dla mnie wyzwaniem, które dodawało mi jeszcze więcej energii do działania. W międzyczasie zorganizowałam kilka wesel i byłam wielokrotnie świadkową. Mój rekord to zorganizowanie wesel na ponad 140 osób będąc dwa razy w ciąży – w obu przypadkach byłam też świadkową. Dla wielu osób dzień ślubu i cała jego organizacja to wielki stres i trudny czas. Ale ja kocham to robić, więc zdecydowałam się pomóc bliskim osobom nawet w ekstremalnych sytuacjach (obie moje ciąże były bardzo trudne, a drugi ślub odbył się 2 miesiące po porodzie, wieczór panieński organizowałam 2 tygodnie przed porodem – i w nim uczestniczyłam).
Postanowiłam, że to właśnie chcę robić w życiu. Rzuciłam więc bezpieczny etat i zaczęłam żyć z pasji.
Fot. Estera Matras Photography
Pierwsze Młode Pary, pierwsze zlecenia, pierwsze piękne chwile…
I dziś już wiem, że to jest moje przeznaczenie i nie chcę już robić niczego innego na świecie…
Fot. Anna Pajdzik Fotografia
Fot. Artur Ciachowski Fotografia
Fot. Artur Ciachowski Fotografia
Fot. Adam Mroczek
Fot. Jakub Mrozek Fotografia
Fot. Anna Pajdzik Fotografia
Fot. Anna Pajdzik Fotografia
Fot. Artur Ciachowski Fotografia
Fot. Anna Pajdzik Fotografia
Fot. Estera Matras Fotografia
Fot. Anna Pajdzik Fotografia
Fot. Anna Pajdzik Fotografia
Fot. Estera Matras Fotografia
Fot. Sowa Media
Fot. Kolorowe Wspomnienia
Jeśli zastanawiacie się nad własnym biznesem i nie wiecie od czego zacząć, wpadajcie na "Jak zacząć biznes?" !
Znajdziecie tam ciekawe porady, konsultacje i ebooki, które pomogą Wam postawić pierwsze kroki 🙂
Cieszę się ze odnalazłaś radość w tym co robisz Że szukałaś drogi do lepszego jutra;) i dziś inspirujesz innych do tego aby też odkryli to w sobie Gratuluję
Dziękuję Kochana!